sobota, 5 listopada 2011

FAQ - czyli mini przewodnik o rekolekcjach "Nauczycielu Dobry..."

Oto pytania, które najczęściej trafiają do skrzynki pocztowej:

Dla kogo są rekolekcje Nauczycielu Dobry...? Dla wszystkich którzy zajmują się wychowaniem dzieci i młodzieży (nauczycieli, katechetów, wychowawców, pedagogów, psychologów, rodziców, opiekunów....)

Jaki jest temat rekolekcji? W tym roku będziemy zastanawiać się nad tym, jak wspomagać rozwój młodego człowieka, by osiągnął dojrzałą osobowość.

Jak wyglądają rekolekcje? Jest to czas przede wszystkim słuchania Słowa Bożego. Będzie ku temu wiele okazji: Liturgia Godzin, Krąg Biblijny, medytacja indywidualna, homilie, katechezy, adoracja Najświętszego Sakramentu.
Uczestnicy zakosztują milczenia i słuchania ale będzie też czas na radosne dzielenie się doświadczeniem.

Kto prowadzi rekolekcje? Oczywiście Nauczyciel Dobry, który posłuży się osobą kapucyna - br. Juliusza Pyrka OFMCap.

Co wziąć na rekolekcje? Pismo Święte!!!! to jest najpotrzebniejsza rzecz!!!!

Jaki jest koszt rekolekcji? Nie chcemy, żeby pieniądze stanęły na przeszkodzie słuchania Nauczyciela Dobrego (a tak przecież przytrafiło się ewangelicznemu młodzieńcowi Mt 19, 21) dlatego opłatą jest dobrowolna ofiara.

poniedziałek, 24 października 2011

Nauczycielu Dobry... 2011

Zapraszamy na tegoroczne rekolekcje "Nauczycielu Dobry..."
Hasłem nad którym będziemy się pochylać jest werset:
"...serce umocnione dojrzałym namysłem, gdy nadejdzie chwila próby, nie stchórzy" Syr 22, 16b

piątek, 2 września 2011

Wszyscy zacznijmy wychowywać

Tydzień Wychowania to inicjatywa, która nawiązuje do obchodzonych lokalnie kwartalnych dni modlitw za dzieci, młodzież i wychowawców. Tydzień Wychowania będzie obchodzony zawsze w tygodniu, w którym wypada święto św. Stanisława Kostki, patrona dzieci i młodzieży (przypada ono 18 września).

Wszyscy zacznijmy wychowywać

List pasterski z okazji Tygodnia Wychowania w Polsce
12-18 września 2011 r.



Umiłowani w Chrystusie, Siostry i Bracia,
Kochani Rodzice, Nauczyciele polskich szkół i przedszkoli,
Wszyscy, którym droga jest sprawa wychowania dzieci i młodzieży!

Rozpoczął się kolejny rok szkolny i katechetyczny. Niedzielną Mszą św. inaugurujemy ten szczególny czas, tak ważny w życiu nie tylko młodych ludzi, ale także ich rodziców i wychowawców.
W dzisiejszej Ewangelii spotykamy Jezusa – Nauczyciela i Mistrza, który zwraca uwagę swoich słuchaczy, że nikt nie może być obojętny na to, co dzieje się z jego bliźnim. W swojej „mowie na temat braterstwa” Jezus podaje konkretną metodę, jaką należy stosować wobec kogoś, kto w czymś zawinił: najpierw trzeba zacząć od bezpośredniej osobistej rozmowy z nim, a gdy nie przynosi ona rezultatu, należy udać się do tych, którzy mogą pomóc w rozwiązaniu problemu. Być może powierzchowna lektura tego fragmentu Ewangelii sprawia wrażenie bardzo surowej mowy Jezusa, bo przecież zostaje tu szczegółowo opisana procedura swoiście dyscyplinarna, a nawet kończy się ona prawnym wyrokiem. W rzeczywistości jednak cały ten fragment przeniknięty jest pasterską troską o zbawienie najsłabszych oraz skierowaną do wszystkich zachętą, by poczuli się odpowiedzialni za drugiego człowieka.
Szczególnie zapadają jednak w naszej pamięci ostatnie słowa z dzisiejszej Ewangelii: „Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie” (Mt 18,19). Widać wyraźnie, że akcent położony jest tu na „zgodę”. Słychać w tych słowach zachętę do „wspólnoty serc”, które łączą się, aby zgodnie o coś prosić. Właśnie owa „wspólnota serc” gwarantuje wysłuchanie modlitwy. Zachęceni tym zapewnieniem pragniemy zaprosić Was, Siostry i Bracia, do modlitwy o ducha wychowania chrześcijańskiego w naszej Ojczyźnie.
Człowiek, aby stać się tym, kim powinien ostatecznie być, koniecznie potrzebuje wychowania oraz kochających i wymagających zarazem wychowawców. Pozostawiony samemu sobie nie jest bowiem w stanie rozwinąć w pełni swego człowieczeństwa. Tę prawdę tak często podkreślał bł. papież Jan Paweł II. Przypomnijmy jego słowa wypowiedziane 2 czerwca 1980 r. w paryskiej siedzibie UNESCO: „W wychowaniu bowiem chodzi właśnie o to, aby człowiek stawał się bardziej człowiekiem…”.
Kościół w Polsce proponuje dzisiaj wszystkim, którym nie pozostaje obojętna sprawa kształtowania serc dzieci i młodzieży, wspólne przeżycie Tygodnia Wychowania. Rozpocznie się on w poniedziałek 12 września, a zakończy w niedzielę 18 września br., kiedy to w kalendarzu liturgicznym obchodzimy święto św. Stanisława Kostki, patrona dzieci i młodzieży. Hasło tegorocznego Tygodnia Wychowania: „Wszyscy zacznijmy wychowywać”, stanowi zaproszenie skierowane do wszystkich ludzi dobrej woli. Bardzo pragniemy, aby ta inicjatywa – kontynuowana w przyszłości – stanowiła impuls do aktywniejszego włączenia się w dzieło wychowania dzieci i młodzieży oraz okazję do głębszego zastanowienia się nad różnymi aspektami tak bardzo złożonej problematyki wychowawczej.

Wszyscy zacznijmy wychowywać!
Dokonujące się na naszych oczach zmiany cywilizacyjne i kulturowe doprowadziły do zachwiania tradycyjnych wzorców wychowawczych. Nasi przodkowie w sposób oczywisty „dziedziczyli” wartości i metody pedagogiczne swych rodziców i dziadków, przekazując je następnym pokoleniom. Prości ojcowie i matki, nie korzystając ze specjalnych poradników pedagogicznych, a kierując się jedynie rodzicielską miłością i mądrością, potrafili pomóc swym dzieciom stać się dojrzałymi i szlachetnymi ludźmi. Świadczą o tym ludzkie historie, a wśród nich piękne życiorysy świętych.
Dziś ten naturalny proces napotyka na wiele przeszkód. Jedną z nich jest rosnące tempo życia. Mamy coraz mniej czasu dla siebie i swoich bliskich. Wielu rodziców pochłoniętych pracą zawodową zmuszonych jest powierzać swoje dzieci przez sporą część dnia opiece innych osób czy instytucji. A przecież nawet najbardziej oddany i troskliwy opiekun nie zastąpi kontaktu dziecka z ojcem i matką. Jeszcze trudniejsza z wychowawczego punktu widzenia jest sytuacja rozłąki rodziców z dziećmi spowodowana np. pracą za granicą. Czas poświęcony przez rodziców swoim dzieciom od pierwszych chwil ich życia jest nie do zastąpienia!
Niepokojącym zjawiskiem jest coraz częstsza bezradność wielu rodziców wobec zadań, jakie stawia przed nimi wychowanie. Sytuacja ta nie dotyczy jedynie rodzin z jakichś powodów dysfunkcyjnych. Pragniemy przypomnieć, że rodzice – pierwsi i najważniejsi wychowawcy i nauczyciele swych dzieci – nie muszą być zdani na własne siły. Z pomocą przychodzą im środowiska odpowiedzialne za dzieło wychowania – szkoła i Kościół. Wielką nadzieję owocnego wychowania daje bowiem możliwość zgodnej współpracy wszystkich tych środowisk. Żyjemy w czasach, gdy polska rodzina, szkoła i Kościół mogą znów mówić jednym głosem. Skorzystajmy z tej szansy!
Kościół ma obowiązek i pragnienie, by służyć dziełu wychowania. Czyni to przez duszpasterstwo i katechezę, a także poprzez katolickie szkoły, przedszkola, parafialne świetlice i inne placówki wychowawcze. Na tym jednak nie wyczerpuje się wychowawcza misja Kościoła. Pragnie on wspierać wszelkie wysiłki podejmowane przez osoby i instytucje, dla których ważne jest dobro dzieci i młodzieży.
Naszą wdzięcznością otaczamy wszystkich nauczycieli i wychowawców polskich szkół, przedszkoli i placówek wychowawczych. Mamy świadomość wielkiej odpowiedzialności związanej z realizacją ich nauczycielskiego powołania, a z drugiej strony współczesnych uwarunkowań, które czynią tę pracę coraz trudniejszą. Być nauczycielem dzisiaj – uczyć i wychowywać – to wielka sztuka prowadzenia dzieci i młodzieży „pod prąd” negatywnych zjawisk i zagrożeń. Życzymy polskim pedagogom, by nie zabrakło im sił i motywacji do wypełnienia tej pięknej misji zadanej im przez Boga.

Celem wychowania – integralny rozwój człowieka
Nie da się skutecznie wychowywać bez świadomości celu, do którego ten proces ma prowadzić. W trosce o pełny rozwój osoby ludzkiej, Kościół zwraca uwagę na niebezpieczeństwo jednostronnego kształcenia pod presją współczesnej cywilizacji zdominowanej przez technikę i prawa rynku.
Dzisiaj bardzo często akcentuje się jedynie konieczność praktycznego przygotowania dziecka do znalezienia się we współczesnym świecie. Wiedza i zdobyte umiejętności praktyczne są z pewnością ważne. Pozwalają one odnaleźć swoje miejsce w świecie i zdobyć odpowiednią pracę. Jest to oczywiste i stanowi priorytet dla wielu rodziców. Trzeba jednak pamiętać, że te wszystkie umiejętności mogą przynieść owoce tylko wtedy, gdy towarzyszyć im będzie dojrzała osobowość i ukształtowany charakter, a przede wszystkim odpowiednio uformowane sumienie.
Wszystkich odpowiedzialnych za proces nauczania i wychowania w naszej Ojczyźnie pragniemy uwrażliwić, by nie tracili z pola widzenia całego wychowanka, zwłaszcza jego sfery duchowej – to jest intelektu i woli. Jeszcze raz przypomnijmy słowa bł. papieża Jana Pawła II: „…wychowanie ulega degradacji, kiedy zmienia się w czyste kształcenie. Proste, wyrywkowe gromadzenie umiejętności, metod i informacji nie może bowiem zadowolić ludzkiego głodu i pragnienia prawdy” (Jan Paweł II, Przemówienie do nauczycieli i wychowawców, Nikaragua, León, 4 marca 1983 r.).

Bóg w sercu dziecka – ostatecznym celem wszelkiej pedagogii
Każda matka i każdy ojciec pragną szczęścia swoich dzieci. Jednak pełne szczęście człowiek może odnaleźć jedynie w Bogu. Jest to szczęście, które – zapoczątkowane w ziemskim życiu człowieka – nie kończy się wraz z jego śmiercią. Rodzice, którzy troszczą się o rozwój życia Bożego w sercu własnego dziecka, przekazują mu fundament, na którym będzie mogło się oprzeć całe jego życie, a którego nie zburzą „deszcze, potoki i wichry” życiowych doświadczeń (por. Mt 7, 26-27).
U progu nowego roku szkolnego przywołajmy postać Matki Najświętszej. Wpatrując się w przykład życia Maryi można zobaczyć wzór pięknej miłości wychowawczej – miłości troskliwej i czułej, a zarazem pełnej i dojrzałej, która nie patrzy jedynie krótkowzrocznie, by być szczęśliwym tu i teraz, ale sięga po horyzont Bożych przeznaczeń. Od Niej uczmy się, jak być najpierw cierpliwymi wychowawcami samych siebie i Jej powierzmy trudne dzieło wychowania.
Przyzywajmy też wstawiennictwa błogosławionego papieża Jana Pawła II, którego życie od samego początku kapłańskiego posługiwania aż do końca papieskiego pontyfikatu było pięknym świadectwem mówiącym, co to znaczy być dla drugiego człowieka prawdziwym przewodnikiem – nauczycielem i wychowawcą – po prostu mistrzem.
Wszystkich otaczamy naszą modlitwą i zapraszamy – zwłaszcza rodziców, nauczycieli, duszpasterzy i katechetów, dyrektorów szkół oraz władze samorządowe – aby włączyli się w inicjatywę Tygodnia Wychowania. Ufamy bowiem, jak uczy Chrystus w dzisiejszej Ewangelii, że wspólna i zgodna modlitwa może przynieść właściwe owoce w pięknym, choć niełatwym dziele wychowania młodego pokolenia w naszej Ojczyźnie.
Z serca wszystkim błogosławimy.


Podpisali: Pasterze Kościoła katolickiego w Polsce zgromadzeni na 355. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski w Licheniu-Włocławku w dniach 24-26 czerwca 2011 r.


List należy odczytać w 23. Niedzielę zwykłą, dnia 4 września 2011 r.


niedziela, 2 stycznia 2011

Trzy drogi powołania

Teresa Zawadzka

Trzy drogi powołania

W czasach obecnych nastąpiła bardzo głęboka dewaluacja słowa „powołanie”. Jest ono rozumiane wąsko i płytko – jako naturalne upodobanie lub pociąg do pewnego rodzaju życia lub zajęcia. Z czym się to wiąże? Chyba ze specyficznym podejściem do życia, kiedy to zapominamy, że losem każdego człowieka rządzi Opatrzność, a nie traf lub kaprys losu, nie traktujemy go jako zadania do wypełnienia. Koncentrujemy się na tym, co życie nam daje lub może dać, a nie na tym, co my powinniśmy w nie wnosić. Takie podejście jest następstwem bardzo wielu czynników, z których najważniejszym jest kultura masowa, rozbudzająca nasze namiętności, apetyty, skłaniająca do konsumowania wszystkiego, co znajduje się w naszym zasięgu i wmawiająca, że wolność polega na braku jakichkolwiek ograniczeń, a tym samym odcinająca od Boga i Jego wymagań.

W tej sytuacji, jeśli nawet jesteśmy ludźmi wierzącymi, to, jak twierdzi E. Sujak, trudno nam przejść „od wiary do zawierzenia Chrystusowi i Jego nauce i dostrzeżenia, że istnienie Boga i Jego Syna dotyczy mnie osobiście i otwiera przede mną określone – ale i uwarunkowane – perspektywy, że Jego słowa zwrócone są do mnie, a Jego obecność jest dla mnie”. Trafnie to oddaje ks. M. Maliński w swoim krótkim kazaniu: „Chrystus mówi: «Jeśli ziarno nie obumrze», co znaczy: wielkie życie musi wiele kosztować. Im większy chcesz być, tym więcej musisz płacić. Ale ty w głębi serca masz nadzieję, że jakoś, ktoś, coś, gdzieś, że w jakiś sposób, jakimś cudem, na jakiejś zasadzie wyjdziesz na swoje. Masz nadzieję, że przynajmniej w twoim wypadku zaistnieje ten wyjątek i obejdzie się bez tragicznych sytuacji, bolesnych decyzji, okrutnych cięć, bez codziennego trudu i mozołu. Masz nadzieję, że przynajmniej tobie uda się wszystko to wyminąć, wymanewrować, uda się tego uniknąć. Może. Ale zasada obowiązuje”.

A więc o zawierzeniu możemy mówić tylko wtedy, gdy decydujemy się na przyjęcie prawa Chrystusa, Jego nauki i Jego wezwania jako wiążących w całym życiu, we wszystkich aktach wyboru i decyzji, w każdym wyznaczaniu sobie celów i wytyczaniu drogi. Od tego zawierzenia tak naprawdę zaczyna się życie wiary i zaczyna się odpowiedzialność przed Bogiem za własne życie i życie ludzi, z którymi nas Bóg złączył i rozumienie powołania człowieka jako wyłącznej myśli Boga.

„Bóg nas stworzył – pisze Cecylia Plater Zyberkówna – byśmy do Niego należeli, ale również dał nam wolność, a tym samym prawo i obowiązek, a może lepiej powiedzieć - dar, możność z własnej i nie przymuszonej woli oddania siebie temu Bogu, który nas już posiada, ale oddania siebie w takiej mierze i w taki sposób, jak Bóg tego pragnie”. Stąd obowiązek dla człowieka rozpoznanie woli Bożej, odczytania swojego powołania.

Powołań, czyli sposobów służenia Bogu, jest tyle, ile zawodów, ile uzdolnień – mamy służyć Mu przez wszystko, czym jesteśmy, co posiadamy, wszędzie gdzie się znajdujemy. To bogactwo możliwych powołań da się ująć w trzy główne kategorie: powołanie do stanu małżeńskiego, do wyłącznej służby Bożej w kapłaństwie lub w zakonie, do służby Bożej wśród świata, ale z jednoczesnym oddaniem się Bogu, poprzez ślub czystości, ubóstwa i posłuszeństwa.

Najbardziej powszechnym jest powołanie do stanu małżeńskiego. Fundament tego powołania położył Bóg w raju, gdy stworzył pierwszych ludzi. „I stworzył Bóg człowieka na wyobrażenie swoje, stworzył go mężczyzną i kobietę – stworzył ich. I błogosławił im Bóg, i rzekł: Roście i mnóżcie się, i napełniajcie ziemię, a czyńcie ją sobie poddaną i panujcie”. Mając zaś stworzyć niewiastę, rzeki Bóg: „Niedobrze jest być człowiekowi samemu, uczyńmy mu pomoc jemu podobną. A gdy Ewę przywiódł do Adama, ten ujrzawszy ją powiedział: To teraz kość z kości moich, ciało z ciała mego”. Chrystus Pan podnosi małżeństwo do godności sakramentu, a święty Paweł małżeństwo uznaje za figurę relacji Chrystusa z Kościołem.

I znów, w naszych czasach małżeństwo traktuje się w sposób czysto ludzki, jako kombinację różnych interesów materialnych, jako zwieńczenie miłości tylko zmysłowej, czyli po prostu pożądań, a nie jako powołanie, toteż gdy nasycą się zmysły, gdy minie zakochanie, utożsamiane z miłością, gdy odsłonią się wady i słabości każdego z małżonków i przyjdą różne obowiązki i trudności – małżeństwa się rozpadają.

Aby małżeństwo było tym, czym w zamysłach Bożych być powinno, aby przekształciło się w rodzinę, trzeba się do niego przygotować z jednej strony przez modlitwę, by móc przyjąć najpierw partnera, a później potomstwo jako dar Boga, z drugiej – przez świadomy wysiłek zapoznania się z chrześcijańską koncepcją małżeństwa, rodziny i miłości, by potem nie mylić jej z zakochaniem (nie pozwala obiektywnie oceniać kochanego), nie stawiać znaku równości między nią a pożądaniem i dążeniem do zaspokojenia zmysłów. Również po to, by być przygotowanym na właściwe przeżywanie różnych jej faz – od dzieciństwa miłości poprzez jej młodość i wiek dojrzały – aby dostrzec zarówno zagrożenia charakterystyczne dla każdego z tych okresów i ich uniknąć, czy zminimalizować, jak i szanse związane z każdym okresem, i te wykorzystać dla umocnienia wzajemnej więzi.

Bardzo ważne w przygotowaniu do małżeństwa jest nie tylko szukanie partnera i zabieganie o miłość, ale przede wszystkim uczenie się miłości, rozumienia innych, dialogu, przebaczania. Jeśli młoda dziewczyna nie przejawia tych umiejętności na co dzień, w kontakcie z ludźmi, którzy ją otaczają – rodzice, rodzeństwo, koledzy, koleżanki – nie będzie umiała ich przejawiać w kontaktach z mężem. Jeśli chłopak nie przejawia ich w kontaktach ze swoimi bliskimi, nie będzie ich przejawiał we współżyciu z żoną. Zdarza się, że jeśli nawet w „okresie zdobywania”, młodzi ludzie okazują względem siebie „życzliwość”, „ofiarność”, to w momencie osiągnięcia celu, znikną one jak barwy tęczy, jak wyjątkowe przystrojenia samic czy samców w okresie godowym i małżonkowie staną wobec siebie w nagiej prawdzie, okażą się takimi, jakimi są.

Rzadszym od powołania do małżeństwa jest powołanie do służby Bożej w zakonach i różnego rodzaju zgromadzeniach. Jest ono trudniejsze, bo idzie niejako przeciw naturze. Już była mowa o tym, że Bóg stworzył kobietę jako towarzyszkę mężczyzny, bo „źle jest człowiekowi być samemu”. Skłonność do tego wzajemnego stosunku, do podobania się, towarzystwa, bycia razem jest wrodzona tak mężczyznom, jak i kobietom, jak również to, że we wzajemnym zbliżeniu i zjednoczeniu szukają szczęścia. W Starym Testamencie kobiecie była przeznaczona rola tylko żony i matki.

Chrystus otwiera przed ludźmi nowe perspektywy, nową formę powołania, gdy wyjaśnia, że jedni są niezdolni do małżeństwa, bo takimi się urodzili, innych ludzie uczynili niezdolnymi, a jeszcze inni dla królestwa Bożego pozostają bezżenni. To powołanie może ten tylko zrozumieć, komu jest to dane od Boga, tylko ten, kogo Bóg wezwie szczególnym wezwaniem. Przypowieść o młodzieńcu mówi, że aby się zbawić, wystarczy „chować przykazania”. Na tych zaś, którzy je „chowają”, Chrystus może spojrzeć z miłością i wezwać, by poszli za Nim.

Ludzie odpowiadający na tego rodzaju wezwanie mają do spełnienia bardzo ważną rolę – modlą się za tych, którzy nie modlą się wcale i pokutują za tych, którzy o pokucie nie myślą i wypraszają dla wszystkich zmiłowanie Boże. Potwierdzeniem tego jest scena ze Starego Testamentu przedstawiająca walkę Izraelczyków pod wodzą Jozuego z Amalekitami. Mojżesz modlił się na wysokiej górze z wzniesionymi rękami. Gdy jego ręce opadały, Amalekici zwyciężali, gdy dźwigał je – zwyciężali Izraelczycy. Trzeba było podtrzymać ręce Mojżesza, by doszło do ostatecznego zwycięstwa. Zakonnicy i zakonnice są Mojżeszem modlącym się na wysokiej górze i tam, na osobności wypraszają światu łaski, a obok tego podejmują różne zadania społeczne.

Poza tymi dwiema drogami jest trzecia – poświęcenie Bogu w świecie. C. Plater-Zyberkówna pisze, że „tym ona różni się od dwu pierwszych, że Bóg najczęściej daje ją poznać dopiero w późniejszym wieku”, że dojrzewa ona często na gruncie pozornych niepowodzeń. Młodzi ludzie zaangażowani w jakieś zadania, uwikłani w jakąś wyjątkową sytuację w domu rodzinnym i odpowiedzialni za nią, nie natrafiający przy tym (pomimo pragnień) na kogoś, kto by im odpowiadał, odepchnięci przez kogoś, kim byli zainteresowani – zostają sami. Plater pisze, że „wszystko to nie stało się trafem (dla chrześcijan traf nie istnieje), są to okoliczności przez Opatrzność zrządzone w rozumnych a głębokich celach, których przeoczyć nie należy. Bóg tymi właśnie sposobami przemawia do dusz, aby nie wchodziły w związki małżeńskie, lecz się Jemu wyłącznie oddały dla spełnienia wielu dzieł, które w społeczeństwie przez ludzi świeckich kon-sekrowanych, oddanych Bogu, a jednocześnie dyspozycyjnych, znających określony wycinek życia, przygotowanych dobrze do wykonywanego zawodu czy pełnionej funkcji, koniecznie dokonanymi być muszą”. Zadaniem ich jest uświęcać świat od wewnątrz. Nie wychodzą oni bowiem zazwyczaj ze swojego środowiska. Są w rodzinach, w pracy zawodowej, w życiu społecznym, towarzyskim. Przez fakt konsekracji zewnętrznie nic się nie zmienia, ale konsekracja ma zapuścić korzenie w zwykłym ludzkim życiu, by wprowadzić do niego Boga, aby zbawiać świat udzielając mu ognia miłości przyniesionego na ziemię przez Chrystusa i przepajać Jego duchem wszystkie dziedziny życia. Chrystus nie pragnie zabierać ich ze świata, ale strzec od grzechu.

Młodym ludziom często trudno zdecydować się na wybór tej drogi ze względu na otoczenie, na zwyczajowe stereotypy, w myśl których kobieta niezamężna – stara panna, czy mężczyzna nieżonaty – „stary kawaler” są czymś gorszym od tych, którzy wybrali małżeństwo. Te opinie znajdują często uzasadnienie w postawach i zachowaniach ludzi, którzy nie podjęli Bożego wezwania, samotnych z konieczności i nie akceptujących swej samotności, starających się za wszelką cenę wyjść z niej poprzez małżeństwo z byle kim, czepiających się kurczowo innych, próbujących na siłę wchodzić w życie bliskich. Często mają oni pretensje do całego świata, są zgryźliwi, niesympatyczni i bezkrytyczni wobec siebie. Dlatego stają się oni pośmiewiskiem otoczenia, a co najmniej zasługują na współczucie czy politowanie, podobnie jak wszyscy inni, którzy rozminęli się ze swoim powołaniem, jakiekolwiek by ono nie było lub odpowiadając na nie, nie potraktowali go na serio. Oprócz cech wyżej wymienionych, charakterystycznym ich znamieniem są bezustanne aspiracje do innego życia. Robią oni nie to, co robić powinni, podejmują ciągle jakieś nowe zadania i zobowiązania, które tak naprawdę nikomu i niczemu nie służą, a zabierają czas i siły potrzebne do dobrego wypełniania podstawowych obowiązków. Brak im często godności, radości, spokoju wewnętrznego.

Są żony i matki, które nie tolerują swoich mężów, dzieci i obowiązków domowych, wyżywają się w różnego rodzaju działaniach czy pseudo działaniach społecznych. Zakonnicy i zakonnice, próbujący małpować styl życia i postawy ludzi świeckich, a czasem wychodzący ze wspólnot i nie umiejący odnaleźć się w świecie. Rozminięcie się z powołaniem w jakiś sposób mści się, bo jakkolwiek odmowa pójścia za Chrystusem nie jest grzechem, to jednak pozbawia człowieka tych łask, które były przygotowane na wyznaczonej przez Niego drodze. Ewangeliczny młodzieniec odszedł smutny i smutny pozostanie zapewne przez całe życie.

Zaproszeni na ucztę, lecz wymawiający się, nie skosztują jej. Gospodarz znajdzie mniej godnych, ułomnych i chromych, z którymi będzie ucztował. Zaproszeni pozostaną z tym, co przenieśli ponad zaproszenie, a to nie przyniesie im trwałej radości, bo, jak mówi św. Augustyn „niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”, nie zrealizuje Jego planów.

Jakie są przyczyny rozmijania się wielu ludzi z powołaniem (o niektórych już była mowa)? Cecylia Plater Zyberkówna pisze: „Jedni – na wzór Piłata – pytają Chrystusa, a zapytawszy odchodzą nie czekając na odpowiedź, inni lękają się pójścia za Nim, bo mają majętności wiele, wiele uzdolnień, swoich planów, zdążyli się przyzwyczaić do swojego stylu bycia, do środowiska, bliskich”. Jeszcze inni nie zastanawiają się nad najważniejszymi zagadnieniami życia, dają się nieść na jego fali zdając się na los szczęścia, na sugestie rodziny, środowiska pracy, podejmują decyzje lekkomyślnie bez przewidywania konsekwencji.

Niektórzy mają błędny pogląd na powołanie. „Wiele osób pozostaje w mylnym przekonaniu, jakoby pójście za powołaniem nic natury nie kosztowało, owszem miało tylko wzbudzać błogość i zachwyt, gdy zaś na myśl o poświęceniu się Bogu, czy małżeństwie odczuwa się pewien żal tego, co się opuszcza, a pewien lęk względem tego, co się obiera, uważa się to za dowód oczywisty braku powołania do danego sposobu życia” – jak pisze Cecylia Plater Zyberkówna.

Źródłem takich postaw jest z jednej strony płytka religijność, nieumiejętność zawierzenia Bogu (o czym była już mowa), a z drugiej - niedojrzałość osobowościowa, która jest rysem charakterystycznym współczesnych ludzi. Pod wpływem kultury masowej, zacierającej granice wieku, a z młodości czyniącej najwyższą wartość, rezygnują oni z rozwoju. Są więc jak dzieci – nie mają wypracowanej hierarchii wartości, w działaniu kierują się odruchami, nawykami i wąsko pojętym utylitaryzmem, nastawiają się na zaspokojenie własnych potrzeb, odrzucają wszelkie ograniczenia, a przy tym są ciekawi, spragnieni rozrywki, wrażeń, ruchliwi, goniący za karierą i pieniędzmi, i nie zauważają upływu czasu. W pewnym momencie rodzi się u nich bolesny niepokój, że takie życie nie ma sensu, a na inne za późno, że zgubiło się to, co najważniejsze – własne powołanie. Świadomość tego, brak gruntu pod nogami, pociąga negatywne konsekwencje, omówione wcześniej.

Co należy czynić, by młodzi mogli we właściwym czasie zdecydować się na wybór własnej drogi, by uniknęli pomyłek lub odmowy pójścia za Chrystusem. Tu potrzebna jest im pomoc rodziców, mądrych wychowawców, katechetów, którzy wprowadzą ich na drogę rozwoju, wskażą właściwy kierunek: od egocentryzmu do alterocentryzmu, od wartościowania subiektywnego do obiektywnego, od nastawienia na zaspakajanie własnych potrzeb do dostrzegania potrzeb innych, od działania opłacalnego do bezinteresownego, od traktowania wolności jako samowoli do wolności jako szansy wyboru dobra. Taka pomoc pozwoli młodym odkryć wartość życia i obudzić odpowiedzialność za nie. Za tym powinna iść modlitwa o umiejętność zawierzenia Bogu, o gotowość pełnienia Jego woli, o światło i siłę do dokonania wyboru. Bóg nie odmówi łaski rozeznania drogi życia tym, którzy Go o to proszą.

Cecylia Plater Zyberkówna pisze: „Boski siewca rzuca w duszę garść zamiłowań, uzdolnień, wewnętrzny pociąg do pewnego rodzaju życia, pewnej pracy, okoliczności zaś dają wzrost temu zasiewowi, a tymi okolicznościami często są: wyjątkowe spotkania z określonymi ludźmi, nagle nieszczęścia czy niepowodzenia, bądź pociechy, jakimi Bóg nas obdarowuje, odbyte rekolekcje, książki”.

„Wierność łasce przyspiesza wzrost nasienia Bożego. Chodzi o to” – pisze dalej – „by to nasionko, to światło stało się dla nas tym, czym był niegdyś słup ognisty dla pielgrzymujących do ziemi obiecanej, żeby ten promień skupiał w sobie wszystkie promienie prac, zamiarów, zamysłów, starań i zabiegów naszych, chodzi o to, aby te wszystkie promienie koncentrowały się w tej myśli jednej: Bóg tego chce, świadomie wchodzę na tę drogę i gotowa jestem ponieść wszystkie konsekwencje, jakie wiążą się z tym wyborem”. Taka postawa nie wyklucza chwilowych lęków przed ofiarą i wątpliwości – czy podołam. Głos Boży okaże się silniejszy.

Sprawa odczytania i przyjęcia powołania staje się sprawą szczególnie ważną dla tych, którzy zdecydowali się być nauczycielami i wychowawcami. Nie można być dobrym nauczycielem, jeśli nie jest się człowiekiem spełnionym, pogodzonym z sobą, spokojnym wewnętrznie, radosnym, otwartym na świat i ludzi. Nie można nikogo wychować będąc samemu niedojrzałym, infantylnym, śmiesznym, pełnym urazów. Celem wychowania – pisze Plater Zyberkówna – jest „doprowadzić dziecko, aby się rozwinęło w kierunku myśli Bożej i aby osiągnęło swe przeznaczenie, bowiem dziecko to ziarno, w które Bóg włożył myśl swoją. Tę to myśl Bożą wychowanie powinno doprowadzić do rozkwitu”.

Opracowano na podstawie:

Plater-Zyberkówna C., O trzech drogach życia, czyli o powołaniu, druk „Gazety Rolniczej”, Warszawa 1903.

Sujak E., Kontakt psychiczny w małżeństwie i rodzinie. Katowice 1971.

Sujak E., Rozważania o ludzkim rozwoju, Kraków 1975.

Sujak E., Sprawy ludzkie, Kraków 1972.

Sujak E., Życie jako zadanie, Warszawa 1997.

Ideał wychowawczy i jego wpływ na młodzież w życiu i twórczości Cecylii Plater-Zyberkówny

Leonarda Głowacka


Ideał wychowawczy i jego wpływ na młodzież w życiu i twórczości Cecylii Plater-Zyberkówny

Postać Cecylii Plater–Zyberk należy do najpiękniejszych i najbardziej zasłużonych dla Kościoła Katolickiego i Ojczyzny w ostatnich latach XIX i na początku XX wieku. Służyć ona może do dziś za wzór cnót obywatelskich, oparty na harmonii wzniosłych ideałów i wytrwałych czynów.

Działalność śp. Cecylii Plater–Zyberk była niezwykle wszechstronna; brała czynny udział w każdej donioślejszej dla kraju sprawie, w rozlicznych pracach kulturalnych, społecznych, oświatowych. Szkolnictwo, oświata i wychowanie w Polsce w II poł. XIX wieku kształtowały się odmiennie w poszczególnych zaborach. Najlepiej było w Galicji, która stanowiła część Austro-Węgier. Korzystała z szerokiej autonomii, także w zakresie szkolnictwa. W szkołach obowiązywał język polski. W zaborze Pruskim ustawodawstwo ogólnopaństwowe stwarzało gęstą sieć szkół elementarnych nastawionych na germanizację, dlatego usunięto z nich język polski. Najgorzej przedstawiała się sytuacja w Królestwie Polskim. Rządy carskie, świadomie i celowo, utrudniały rozwój szkolnictwa, a nawet wręcz je hamowały. Liczba analfabetów była zastraszająca. Oficjalna statystyka w 1886 roku wykazała ich 90,7%. A w 1897 r. 65,5%. Na początku XIX wieku rządowe szkoły elementarne w Królestwie Polskim obejmowały nauczaniem zaledwie 17,9% dzieci w wieku szkolnym (8-14 lat). Szkolnictwo polskie pozostawało pod hamującym wpływem antypolskiego systemu wychowania. Nauczyciele rządowi byli ślepym narzędziem caratu w jego polityce wynaradawiania młodzieży.

Hrabianka przejęta wielką troską o szkolnictwo polskie uczestniczyła w narodowych wiecach, ankietach urządzanych zwłaszcza w okresie walki o szkołę polską w latach 1905–1907. Jeździła w tej sprawie jako delegatka do Petersburga, popierała instytucje wychowawcze i naukowe, brała udział w ich zakładaniu i utrzymywaniu.

Po roku 1906 współdziałała w założeniu szkoły ochroniarek i nauczycielek ludowych, Domu opieki nad ubogą dziatwą, Warszawskiego Domu sierot po robotnikach, ochrony studenckiej na Nowo – Czystem w Warszawie.

Była inicjatorką powstania „Związku Katolickiego Kobiet Polskich”, „Akademii Kobiet”, „Stowarzyszenia Ziemianek” oraz „Towarzystwa Przyjaciół Młodzieży”.

Pracą piśmienniczą rozszerzała swój wpływ. docierała tam gdzie cel był utrudniony, poruszała umysły i serca współobywateli i utrwalała wśród szerszych kół społeczeństwa swoje poglądy.

Liczba książek i broszur napisanych przez Cecylię Plater–Zyberk sięgała przeszło trzydziestu, nie licząc mnóstwa artykułów rozsianych po różnych czasopismach, ankietach itp. większość z nich to wyczerpujące rozprawy sięgające nieraz do pół tysiąca stron, treści etycznej, wychowawczej, religijno- filozoficznej lub społecznej.

Prace jej, zwłaszcza wychowawczo – społeczne cieszyły się nie tylko powodzeniem, ale umiłowaniem przez młodzież, a niektóre z nich ukazywały się w dwóch i trzech wydaniach. A jednak rzadko, który z czytelników znał ich autorkę, ponieważ hrabianka najczęściej wydawała swoje książki podpisując je różnymi hasłami np. „w imię postępu i prawdy”, „Z cyklu odrodzenia”, Przyjaciółka młodzieży, kryptonimami C.P.Z, czasem pseudonimami: wrzos, Świerszcz, Bogusława.

Cecylia uważała, że wykształcenie ideału wychowawczego i wyrobienie charakteru na mocnych fundamentach światopoglądu katolickiego – „to skarb najdoskonalszy i osobisty i społeczny i narodowy, cenniejszy ponad naukę, fortunę i rodzinne splendory”

1. Duch czasów Hrabianki

Jej działalność przypadała na czasy po utracie niepodległości Polski, czasy, które wycisnęły piętno na całym społeczeństwie. Ci, którzy katastrofę bezpośrednio przeżyli, jak i ci, którzy urodzili się w tej nowej rzeczywistości usiłowali zrozumieć jej przyczyny, aby następnie szukać realnych możliwości odnowienia siebie i Ojczyzny. Mogły tę sytuację uratować rozumnie pojęte szerzenie oświaty i zdrowy patriotyzm, gdy tymczasem następował ich powolny rozkład. „Anarchia wdzierała się nie tylko do pojęć społeczno-politycznych ale i do pojęć moralno-religijnych, bezwyznaniowość propagowana z trybun odczytowych i w druku groziła moralną ruiną i zburzeniem chrześcijaństwa, podstawy naszej kultury narodowej”.

Stąd odrodzenie religijne i moralne narodu stanowiło przewodnią ideę życia Hrabianki. Cecylia rozpoczęła swoją pracę nad odrodzeniem narodu od działalności pedagogicznej, którą objęła dziewczęta, starszą młodzież żeńską, a pod koniec życia młodzież męską, gimnazjalną i uniwersytecką.

Według przekonania Cecylii opiekę nad młodzieżą cechowała podówczas powierzchowność i brak celowego i rozumnego kierunku. „Młodzież dzisiejsza jest dziwnie smutna – pisała – robi wrażenie nierozkwitłego kwiatu mrozem już zważonego, jeszcze na dobre żyć nie zaczęła, a już zrażona do życia, jeszcze się do czynu nie zabrała, a już ręce opuszcza. [...] Widzimy ją rozbawioną, zbytkującą, szalejącą nawet, ale rzadko widzimy ją wesołą. Świeżości ducha, entuzjazmu, zapału u niej się nie dopatrzysz. [...] Obdarzono ją życiem, ale celu życia jej nie wytłumaczono, nie postawiono przed nią żadnej przewodniej idei, która mogłaby ją ożywić, żadnej mety, ku której mogłaby zdążać. A nie tylko, że nie postawiono przed nią ideałów, ale owszem wszelki ideał w jej oczach zdeptano i wyszydzono. Co więcej znaleźli się tacy, którzy w nią wmówili, że błoto jest ideałem, a ideał błotem”. Hrabianka „przejęta głęboką miłością do młodzieży, bierze jakby za rękę tę smutną młodzież i prowadzi ją przez te jej walki, cierpienia, złudy, przez pojęcia społeczne, filozoficzne, religijne, przedstawia kolizje życiowe praw moralnych i namiętności ludzkich, potrzebę walki, wskazówki do zwycięstwa, wreszcie zapala do umiłowania dobra, prawdy i piękna”.

Lata między 1904-1909 były latami wielkich wstrząsów i przewrotów tak narodowych, jak i religijnych. Przeróżne agitacje wstrząsały społeczeństwem i roznamiętniały młodzież. Hrabianka pisała wtedy do młodzieży: „Narzekamy na obecne czasy. Przerażają nas zbrodnie, napady, zabójstwa, zamachy, bomby, terrory. [...] Czasy są oczywiście trudne i niebezpieczne, jak trudnym i niebezpiecznym jest morze rozkołysane burzą, jak przykro jest fala rozkołysana wichrem. Wszakże pomimo ich grozy, której trudno uniknąć, ośmielę się stwierdzić, choć może niejednego tym zdziwię, a nawet zgorszę – że zdaniem moim czasy nasze są wspaniałe”. Hrabianka uważała, że czasy nasze, w których przyszło jej żyć są wspaniałe, bo są przejściem ze starej epoki w nową, są czasem przetwarzania i przeobrażania formy społeczeństwa, bo w nich przejawia się budzące się życie, dążenie do postępu, do lepszego wymiaru sprawiedliwości – jednym słowem do lepszego jutra; bo walczyć w nich można o dobro, o prawdę, o sprawiedliwość. Można swobodnie wypowiadać swoje poglądy, nie kryć się jak dawniej ze swoimi myślami, bo w walce tej nie chodzi o korzyści materialne, ale o idee; bo jest to mocowanie się dwóch potęg – mocy ciemności z mocą światłości. Choć cel ten jest jasny i upragniony, to droga do niego jest czasami opacznie rozumiana i prowadzi do walki, a walka pociąga za sobą ofiary, przejściowy nieład i silne wstrząśnienie.

Zdaniem Hrabianki ważne jest w tym czasie, abyśmy mieli ludzi odważnych, odpowiedzialnych i mądrych, by ich decyzje służyły dobru Polski i ludzkości, „by swoje impulsy ku dobru skierowali, a myśli ku prawdzie zwrócili”. Jej zdaniem mamy takich ludzi w naszym kraju, a są nimi młodzi –najbogatszy materiał intelektualny i duchowy: „czemuż by tej młodzieży nie zwrócić ku ideałom i w tym całą naszą nadzieję położyć?”

2. Pojęcie ideału

Ideał w filozoficzno-chrześcijańskim ujęciu jest to pojęcie jakie człowiek posiada o absolucie. Dla wierzących chrześcijan tym absolutem jest Bóg. On jest początkiem, pierwowzorem i ostatecznym celem człowieka. W Nim jak w ogniskowej skupia się dobro, prawda i piękno. W dobru, prawdzie i pięknie mieszczą się wszystkie inne ideały: etyki, wiedzy, estetyki, a następnie od nich pochodne ideały religii, nauki, sztuk pięknych, narodowe, społeczne i wychowawcze. Ideał wyznacza cel istnienia człowieka, zasadę rozwoju i postępu, oraz tęsknotę i pragnienie doskonalenia się. Ideał chrześcijanina to program obowiązków życia codziennego. Ideały istnieją nie na drodze życzeń ale na drodze obowiązków. Życzenia nie zawsze są zgodne z naszą odwieczną celowością. Często oddalają nas od życia i działania. Obowiązki wiodą nas do czynu, do życia takiego, jakie ono powinno być, nie do używania rojeń i marzeń. Wszystkie ideały, które nie wyrosły z przykazania obowiązku wcześniej czy później opuszczają człowieka. Ideał zachowa tylko ten, kto nauczył się podporządkowywać swoje życzenia, zachcianki temu, co konieczne. Koniecznym na świecie nie jest ani zadowolenie, ani przyjemność, ani nawet nasze istnienie. Ale koniecznym jest aby spełniło się dobro, które obdarza nas znamieniem istoty rozumnej. Koniecznym jest, aby spełniła się prawda w nas, koło nas, przez nas. Koniecznym jest aby wszystkie siły duszy, które istnieją w człowieku jako zarodki zespoliły się, rosły i dążyły do swej dojrzałości i do swego ideału. Koniecznym jest szukanie nowych dróg do osiągnięcia ideału, aby miano człowieka stało się dla wszystkich bodźcem do rozwoju, aby człowiek stawał się tym czym powinien być. Tzn. żeby pogłębiał i udoskonalał swój byt na wieczność – coraz dokładniej odpowiadał swojej celowości człowieczej.

Za ideałem dążą wszyscy tylko, że ideał, któremu służą nie jest jednakowy – jest on subiektywny lub obiektywny. Ideał obiektywny: dobra, prawdy piękna stawia punkt ciężkości dążeniom człowieka poza nim samym, powyżej niego, co więcej wyprowadza go z własnej jaźni aby podporządkować go Absolutowi.

Ideowiec to człowiek odważny, mający skrystalizowane przekonania, który potrafi narazić się i poświęcić wszystko dla idei. Względy ludzkie nie krępują go, wielkość świata nie imponuje mu, mamona nie olśniewa go. Ma czas na wszystko, nic nie jest mu za ciężkie. Jest to człowiek prawdziwej nieskazitelności. Służba ideałowi obiektywnemu uszlachetnia człowieka, przyobleka go w znamienną godność.

Ideał subiektywny odwrotnie. Stawia punkt ciężkości dążeniom człowieka w nim samym i sprowadza wszystko do własnego ja. Każe mu nie tylko żyć dla siebie, ale i wszystko stosować do siebie, siebie osią wszystkiego czynić, ostateczną dyrektywą tego, co wypada i kryterium tego, co jest dobre. Hołdowanie ideałowi subiektywnemu tworzy szarzyznę społeczną, miernotę charakterów, sądy niesprawiedliwe, kłótnie i zawiści.

Temu ideałowi świadomie czy nieświadomie hołdują tłumy. Przybiera on różne kształty w zależności od namiętności, którym służy; dla jednych ideałem jest: pieniądz – interes, dla drugich zmysły – używanie, próżna chwała – wyniesienie, dla innych wreszcie próżniactwo – miękkość. Tych ideałów jest tyle, ile jest ludzkich namiętności i osobistych interesów.

Ideał wzywa każdego do doskonałości indywidualnej, przed każdym stawia obraz czym stać się powinien. Wartość człowieka zasadza się na tym, o ile on tego głosu posłucha. Bardzo ważnym jest, aby od zarania dni zaszczepiać w sercach dzieci miłość do ideału dobra lub prawdy, aby zbudować trwały fundament dla moralności.

3. Przeszkody na drodze rozwoju ideału

Przeszkodą na drodze rozwoju ideału jest: egoizm, z którego płynie prywata, pycha, której satelitą jest oportunizm; miękkość mająca źródło w lenistwie, karierowiczostwo, pornografia. Pycha oportunizm i miękkość już w zarodku dławią wszelką ideowość. Człowiek pyszny (egoista) sam sobie jest celem, rządzi nim ideał subiektywny dając naczelny impuls i kierunek całemu jego życiu. Lubi tytuły, godności, odznaczenia, pierwsze miejsca, wykwintne formy, w których jest mistrzem, uchybienia przeciwko nim bierze za ciężcie przewinienie. Jest pełen siebie, ciągle zajmuje sobą innych, imponują mu tytuły, fortuna wysokie stanowiska. Z nimi jedynie się liczy, niższych lekceważy. W życiu społecznym bierze czynny udział pod warunkiem, że będzie zajmował naczelne stanowisko inicjatora. W kierowaniu pracą jest dyktatorem, despotą., nie znosi oporu, dyskusji. Dla niego dobre jest tylko to, co od niego płynie lub jemu schlebia, to co powstało poza nim jest mu zupełnie obojętne, albo wprost wrogie. Dla niego kryterium dobra i zła nie stanowi Bóg, ale on sam. Wrażliwy jest na pochlebstwa. Zręcznym pochlebstwem można z nim wszystko zrobić. Po nim jak po drabinie wspinają się ku godnościom i władzy różni karierowicze i ludzie nikczemni. Tworzy w ten sposób „szkołę”, w której kształcą się oportuniści.

Oportunista nie posiada osobistych przekonań. Jego przekonania skłaniają się zawsze tam, gdzie jest spodziewana jakaś korzyść, albo interes. Nie można na niego liczyć w potrzebie. A przede wszystkim tam, gdzie trzeba się narazić lub poświęcić. Powodzenie jest dla niego synonimem wartości. Hrabianka charakteryzuje oportunistę jako „człowieka bez kości pacierzowej, giętki jak wąż, na zawołanie zmienia swe barwy jak kameleon, kłania się każdej wielkości, schyla czoło przed każdym powodzeniem, a kto na wierzchu fali ten zawsze ma dla niego racje. Tyłem odwraca się do tego, którego szczęście opuściło... gotów nawet z innymi błotem go obrzucić, choćby był mężem wielkiej zasługi”. Jest mistrzem w sztuce godzenia się ze wszystkimi „z modernistą będzie bajał różne sztuczki postępowe, z konserwatystą po doktrynersku prawić będzie długie morały, z socjalistą pasy drzeć z burżujów, z burżujem wieszać wszystkich socjalistów itp.”

Następną przeszkodą w dążeniu do ideału jest miękkość. Miękkość jest czynnikiem najbardziej rozkładowym i najbardziej wrogim ideowości. Marnuje w zarodku najcenniejsze zalety tak ciała jak i ducha: uzdolnienia, zasoby, porywy. Zdolności zaprzepaszcza w próżnowaniu. Miękkość wpływa deprawująco na wolę, wola na czyn, czyn na obyczaje i całego człowieka. Życie prowadzone z dala od realiów rzeczywistości nie wymagające wysiłku, walki, zdobywania nie hartuje nerwów nie wzmacnia woli, z istoty swojej jest deprymującym i obezwładniającym, prowadzi do pewnej atrofii ciała i ducha „droga do ideału jest stroma. Człowiek życiem rozpieszczony iść nią nie potrafi i nie chce. Człowiek, który nie zaznał cierpienia do ideału wspinać się nie potrafi... gdyż są pewne dziedziny ducha, do których tylko ostrze cierpienia otwiera drogę”.

Droga realizowania ideału natrafia na przeszkodę karierowiczostwa. Przeciętny karierowicz rekrutuje się spośród egoistów, oportunistów, ludzi próżnych, leniwych i miękkich. Charakteryzuje się tym, że kariera jest dla niego najwyższym bożyszczem, jedynym ideałem w życiu poza którym niczego nie uznaje. Dla kariery jest zdolny poświęcić wszystko: własne szczęście domowe, szczęście swoich najbliższych, swoją godność, honor wiarę Ojczyznę, a nawet własną duszę.

Jednym z naczelnych wrogów ideału jest pornografia. Jest to pismo (grafia) opisujące brud moralny (porno), tzn. to wszystko, co znieprawia poczucie etyczne i wynaturza w człowieku jego szlachetne pierwiastki – przez opis brudu, często z ohydnym realizmem, delektację, apoteozę i ekstazę nad nim. Jej wyłącznym tematem są erotyczne i seksualne wrażenia i porywy. Pornografia działa szkodliwie specjalnie na młodzież przez to, że działa wprost na zmysły i to zmysły seksualne najbardziej ze wszystkich wrażliwe i drażliwe. Rozbudza je, rozdrażnia, roznamiętnia i pobudza do ekscesów. Pornografia ma też zabójczy wpływ na ustrój nerwowy i stan psychiczny: fałszuje sądy, osłabia wolę, wyczerpuje cały organizm, usposabia człowieka wyłącznie do życia zmysłowego, obniża poziom etyczny, oswaja z brzydotą moralną, kształci osobliwą wyrozumiałość dla wszelkiego ekscesu, która nie jest wyrozumiałością dla grzesznika, ale otrzaskaniem się z brudem, kształci osobliwy liberalizm godzący się ze wszelkim bezprawiem, obniża poziom opinii i poziom ideału w społeczeństwie.

4. Potęga życiowa ideału

Ideał zaszczepiony w duszy za młodu jest największą siłą człowieka i źródłem siły ducha. Skupia i łączy ludzi nie nakładając na nich żadnych pęt. Węzeł ducha jedność celów, wspólna praca i cierpienie dla idei jest najistotniejszym braterstwem, trwałą ostoją, największą radością życia, rozumieniem się, zadzierzgnięciem przyjaźni.

Obecnie ludzie coraz mniej miewają przyjaciół. Dziś ludzie mają kolegów, wspólników, znajomych, krewnych, powinowatych, rzadko kiedy przyjaciół. Prawdziwa przyjaźń może zrodzić się na podstawie wspólnie umiłowanego ideału. Czasy obecne zrujnowały w sercach całego szeregu ludzi począwszy od młodzieży te ideały, którymi ludzie żyli dotąd, a nowych nie zbudowali. Przyjaźń nie znajdując dla siebie miejsca zanika. Z analogicznych przyczyn brak jest harmonii w małżeństwach. Ludzie łączą się w związki małżeńskie najczęściej na podstawie powierzchownego poznania się i chwilowego zauroczenia się lub też zimnego interesu i nie poznają się tam, gdzie by się poznać powinni. W zwykłych warunkach życia, gdzie człowiek naprawdę jest sobą, lecz poznają się tam, gdzie człowiek jest wszystkim prócz sobą; w gorączkowym wirze zabaw, w podnieceniu, w sztucznym nastroju, wówczas, gdy w poważny sposób ani myśleć, ani czuć nie są w stanie.

Zasługą i siłą ideału jest to, że strzeże człowieka od subiektywizmu i uprzedzeń, kształci sumienie, czyni je wrażliwym i delikatnym, jest skuteczną bronią w zapasach życiowych z cierpieniem, własną niemocą i zniechęceniem, daje przeświadczenie, że życie nie idzie na marne, że jest pełne i płodne, że najmniej pozorny czyn nie jest bez wartości dla sprawy ogólnego dobra, uwalnia od męczarni jakie sprawia rywalizacja, zazdrość, nienawiść, zawiedziona ambicja i upokorzona miłość własna, czyni z człowieka prawdziwego arystokratę ducha.

„Dziś ludzkość marnieje nie tylko na duchu ale i na ciele. Zalewa ją fala brudu a ona ten brud chłonie i wprowadza w obyczaj, a co gorsza tak się rozmiłowała w brudzie, że brud kształci, uprawia, apoteozuje i to na wszelkie sposoby i tempa. Zmysłowość jest posunięta do ostatnich granic. Ludzie uczynili sobie z niej prawo i zasadę obyczajów. Dawniej zło złem nazywano, a jeśli grzeszono, to z ułomności i ciemnoty. Dziś zmysłowość stoi na ołtarzach, nazywa się ją prawem natury. Wszystko jej hołduje: powieść, poezja, sztuka. Dawniej zepsucie moralne w sztuce w beletrystyce, w obyczajach było u nas naleciałością, dziś rodzi się z korzenia”. Utraciliśmy tak dalece pojęcie o tym, co jest piękne, etyczne, a co brudne i szpetne, że dla wielu cnota, zwłaszcza cnota czystości jest bez znaczenia. Czystość duszy jest dla nas bez wartości „a dusza ludzka powinna być czystą. W jej czystości jest jej cała wartość, dostojeństwo, godność, wdzięk, dzielność. Z czystości duszy płynie czystość ciała. Obecne zepsucie i upadek moralności grozi upadkiem całemu naszemu społeczeństwu i naszej narodowej przyszłości”. Hrabianka uważała za sprawę największej doniosłości, abyśmy szczególną uwagę zwrócili na upadek cnoty czystości. Ona powinna być podwaliną rodzin i małżeństwa aby nasza młodzież chowała się w czystej atmosferze, „gdzie życie czyste tam umysł jasny, tam sprężystość woli, tam siła, hart, tężyzna ducha, tam rozwój człowieka w całej jego pełni”. Im bardziej zepsuty jest świat, do którego nasza młodzież idzie, tym odporniejszy powinien być pancerz czystości, aby zdolna była jak najlepiej spełnić wszystkie powinności, jakie życie realne na nią nakłada we wszystkich szczegółach i przejawach. Aby skutecznie oprzeć się rozczarowaniu, hyperkrytyce, zwątpieniu i pesymizmowi. Aby mogła z miłością iść do ludzi, to największą siłą, która kruszy upór, łagodzi zawziętość, cywilizuje ludzi, jest dźwignią rozwoju i postępu. Aby mogła w duszach ludzkich rozbudzać ideę prawdy, dobra i piękna, które w ostatecznym konflikcie z fałszem, złem i brzydotą muszą odnieść zwycięstwo.

Hrabianka sprowadza wszystkie idee – obowiązki indywidualne, narodowe i społeczne do jednej przewodniej myśli – naczelnej idei – za którą uważa ideę Chrystusową „przyjdź królestwo Twoje”. Jej zdaniem jest to „najwspanialsza idea, jaka kiedykolwiek zajaśniała... idea tak wielka, piękna, a dobroczynna, że jej równej na tym łez padole być nie może”.

Tę ideę budowania królestwa Bożego na ziemi Cecylia chciała „wrzucić w młodociane serca niby ziarnko gorczyczne w bogatą glebę – aby w niej zakiełkowała, wzrosła i rozkrzewiła się w ogromne drzewo, gdyż tylko ta idea jest zdolna wszystko dokoła siebie do życia przywrócić. [...] Jej potęgą świat pogański odrodził się do nowego życia, rozkuła pęta niewolnictwa, zrównała kobietę z mężczyzną co do praw i godności, uszlachetniła pracę dawniej pogardzaną, sprowadziła na świat rządy miłości. W praktyce królestwo Boże na ziemi oznacza: opowiadanie ewangelii maluczkim, sprawiedliwość rządzącą ludźmi, pokój Boży w rodzinach, społeczeństwach i narodach, solidarność społeczeństw, rozkwit wszelkich przejawów piękna i dobrobyt wszystkim jednostkom ludzkim”. Królestwo Boże to „najwspanialszy gmach optymizmu, to religia wesela, w której wszystko tchnie nadzieją, to religia ucząca życie kochać i cenić i za nie Bogu dziękować, a nade wszystko uczy żyć dobrze i wszelki przejaw życia szanować. Jest to religia, która daje nam moc przekształcania królestwa tego świata, które jest królestwem grzech i niedoli na królestwo Boże – przez własne urobienie i udoskonalenie, przez zdobycie władzy nad światem wiedzy i światem przyrody, przez zmianę stosunków społecznych na lepsze”. Budowanie królestwa Bożego na ziemi jest ideą najbardziej przez Zbawiciela zalecaną. To do niej Chrystus w różnych przypowieściach i naukach z osobliwym naciskiem i upodobaniem powraca. Zdaniem Hrabianki budowanie królestwa Bożego na ziemi jest wspaniałym zadaniem dla młodzieży, wzniosłym programem czynów i szlachetnym posłannictwem. Chociaż ideału nie można osiągnąć w całej pełni w tym życiu, można zbliżyć się do niego swoim wysiłkiem. Drogą takich wysiłków ludzkość uszlachetnia się i uszczęśliwia.

5. Dzieła wychowawcze Hrabianki

Przechodząc z teorii do czynu Hrabianka zaangażowała się w prace zmierzające do wychowania nowej generacji, która umiałaby spełnić wszystkie obowiązki względem rodziny, społeczeństwa, narodu. Ufundowała i założyła wiele zakładów naukowo-wychowawczych, pragnęła wychować w nich dziewczęta w najbliższym kontakcie z życiem realnym, w świadomości potrzeb i prawd życiowych. Za najważniejszą funkcję szkoły uznała wychowanie w duchu chrześcijańskim; w realizacji tej funkcji sięgnęła do źródła, czyli do ewangelii. Na gruncie wychowania religijnego oparła wychowanie narodowe, społeczne i patriotyczne. Szkołę traktowała jako kuźnię zasad życiowych i kształcenia charakteru. Wpajała swoim wychowankom przeświadczenie, że podwaliną moralną narodu jest kobieta świadoma swoich obowiązków i swojego posłannictwa w rodzinie. Kobieta jako matka nadaje kierunek moralny i urabia tych, którzy w przyszłości zajmą miejsce kierowników narodu, stąd rola jej jest poważna i wielce odpowiedzialna. Hasłem na sztandarze jednej ze szkół był napis: „Przez odrodzoną kobietę do odrodzenia rodziny, przez odrodzoną rodzinę do odrodzenia społeczeństwa”. Duże znaczenie wychowawcze miał osobisty przykład Hrabianki i nauczycieli – zgodność ich postępowania z głoszonymi zasadami.

Cała działalność Cecylii przypada na lata niewoli (rozbiory). Dostęp do kształcenia młodzieży był ograniczony (właściwie możliwy tylko za granicą). Hrabianka chciała przygotować dla kraju inteligencję prawdziwie chrześcijańską: przyszłych profesorów, kapłanów, pedagogów, prawników, dziennikarzy, działaczy społecznych. Zdawała sobie sprawę, że najaktualniejszym zagadnieniem decydującym o zasadach życiowych inteligencji polskiej było podówczas ideowe kierownictwo młodzieżą akademicką. Z jej inicjatywy powstało w Warszawie tajne Stowarzyszenie Przyjaciół Kształcącej się Młodzieży Męskiej, zarejestrowane w roku 1907 jako Towarzystwo Przyjaciół Młodzieży, którego zadaniem było skupiać, uczyć i kształcić młodzież męską, gimnazjalną i studencką, która rokowała nadzieje, że przyczyni się do duchowego i moralnego odrodzenia narodu. Towarzystwo prowadziło działalność w trzech sekcjach: w kołach etycznych, ogniskach rodzinnych i kołach prelegentów. Chciała aby wymarzony kształt Polski budowała młodzież wychowana najpierw pod jej osobistym kierunkiem, potem pod kierunkiem kontynuatorów jej dzieła.

W Bożej ekonomii żaden trud, żaden wysiłek nie marnuje się. Trud i praca jednych pokoleń toruje ścieżki drugim. Dobre myśli i dobre zasady (zarówno jak i złe) rzucone w świat kiełkują i przynoszą owoce.

Owocem pracy Hrabianki jest reaktywowanie w roku 1989 przez jej wychowanki na ulicy Pięknej 21, w Warszawie, szkoły podstawowej, liceum i gimnazjum.

W programie wychowawczym tych szkół czytamy: „społeczność szkolna, gimnazjum i liceum C. Plater-Zyberkówny uznaje za swoją misję pracę nad doskonaleniem wszystkich swoich członków, zarówno uczennic jak i nauczycieli z poszanowaniem specyfiki ich roli. Uznajemy, że dzieła tego możemy dokonać dzięki zakorzenieniu w najlepszych – klasycznych chrześcijańskich i narodowych – tradycjach kultury oraz trafnemu rozpoznawaniu wyzwań, przed którymi stoi współczesny świat. Za zadania najważniejsze dla naszej wspólnoty uznajemy: wytrwałą pracę nad rozwojem osobowości zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i społecznym i religijnym, dbałość o rozwój intelektualny i fizyczny w zgodzie z antycznym ideałem kalos-kagatos – piękna cielesnego i duchowego. Kultywowania etyki obywatelskiej, czyli służby na rzecz dobra wspólnego, wychowanie kobiet świadomych swej godności oraz społecznych praw i obowiązków, samodzielnie dokonujących wyborów wzorców i wartości w oparciu o własne ukształtowane tu przekonania. Przy realizacji tych zadań punktem odniesienia pragniemy uczynić nienaruszalną godność osoby ludzkiej i ideę dialogu, w czym wyraża się katolickość naszej szkoły i przez co podejmujemy intelektualne dziedzictwo naszej założycielki”.

Mamy nadzieję, że uda się szkole wychować „nowych ludzi”, o których Hrabianka wołała: „Kraj nasz potrzebuje ludzi…, potrzebna nam dziś całego zastępu ludzi nowego typu: nieskazitelnych, bezinteresownych, którzy by się nie ubiegali za tytułem bez pracy, za honorem bez zasługi, którzy by przed złotym cielcem karku nie zginali, których by dym kadzidła nie odurzał... potrzeba nam ludzi, którym by wielkość bez wartości nie imponowała, dla których by forma nie zabijała ducha, a których by oportunizm nie dosięgną, ludzi tak dalece oddanych idei, że gotowi byliby dla niej wszystko poświęcić”.

Poglądy Hrabianki trzeba widzieć nie tylko w kontekście wydarzeń i intelektualnej atmosfery epoki, lecz usłyszeć w nich głos wieloletniego wychowawcy, który stawiał powyższy ideał człowieka, proponował wizję świata przyszłości. Z pisarstwa Hrabianki wyłania się dramatyczny obraz świata, z którego uchodzi Bóg – Prawodawstwa wszelkiego ładu i porządku w aspekcie duchowym. Jest to przyczyną wewnętrznego rozdarcia człowieka i społeczeństwa. Dlatego Cecylia lansuje model człowieka oświeconego, tj. zakorzenionego w świecie i gruntownie wykształconego, który dyrektywy swego działania czerpie z prawd wiary i nauki Chrystusa. Nicią przewodnią, która przewija się przez wszystko co Hrabianka napisała jest miłość, która od Boga płynie i ogarnia bliźnich. Jej zdaniem Boga trzeba kochać nade wszystko jako Prawodawcę wszelkich wartości i hierarchii, a dopiero przez Niego bliźniego. Inaczej niż w zlaicyzowanym świecie, gdzie Boga zastępują tuzinkowe i banalne bożyszcza stworzone na własną ludzką miarę – władza, pieniądz, powodzenie itd. Motyw krzyża dla Hrabianki jest wyrazem mocy i miłości Chrystusa do człowieka, miłości umożliwiającej jednostce zajęcie aktywnej i kreatywnej postawy wobec otoczenia i świata. Struktura psychiczna współczesnego człowieka jest raczej rozchwiana. Nowoczesne pojęcie osoby wydaje się być sprzeczne z wartościami ewangelicznymi. Rodzi się ciągłe i niezwykle szkodliwe eksperymentowanie środkami wychowawczymi pozbawionymi racji nadprzyrodzonych. Wmawia się młodzieży, że celem wychowani jest samorealizacja, która w rzeczywistości jest tylko produktem ubocznym samotranscendencji, czyli przekraczania własnego „ja” (a nie celem samym w sobie). Proponuje się jej postawy zakorzenione w „róbta co chceta”, umacnia się przekonanie, że jako samowystarczalna jest obdarzona cechami boskimi.

Poglądy i idee Hrabianki są aktualne również w dzi-siejszej rzeczywistości, mogą być dla nas wzorem do naśladowania, przykładem, wskazówką i zachętą do pełnienia trudnych zadań w urabianiu nowych pokoleń Polaków.

Opracowano na podstawie:

Plater-Zyberk C., Ideał a młodzież, Warszawa 1908.

Załuski B., Cecylia Plater-Zyberkówna. Życie i działalność wychowawczo-społeczna, Warszawa 1930.

Pr. zb., Szkoła Cecylii Plater-Zyberkównej 1883-1944, Warszawa 1987.

Dobrzański J., Szkolnictwo i działalność oświatowa, w: Historia Polski, t. 3, cz. 1, Warszawa 1963.